Jula: W czwartek (wczoraj) u nas w szkole (Gimnazjum nr 21.) odbył się jarmark
Świąteczny. Każda klasa a jest ich w szkole 18 przygotowywała swoje
stoisko, na którym znajdowało się jedzenie, ozdoby świąteczne i wiele
innych rzeczy. Wiktoria Bogacz kupiła sobie tosta, którym się nie
podzieliła. Zatem Paulina kupiła gorącą czekoladę, tosty i ciasteczka,
którymi się podzieliła nie tak jak Wiki. Na stoisku naszej klasy były:
tosty, ciasteczka, babeczki, gorąca czekolada, picie, czekoladowe
renifery, ciasto (Od Ireny)- czyli WIKTORII. Murzynek, który był pyszny.
Zjadłam 8 kawałków i chciało mi się rzygać :) Przyszły dzieci z
podstawówki, aby coś kupić. Na matematyce nasi koledzy zeszli na salę po
jedzenie z naszego stoiska, które zostało. I przynieśli: duuuużo
rzeczy. Zaczęliśmy to jeść na matmie a skończyliśmy na polskim. Po tym
wszystkim dobrym, poszliśmy na angielski, ale jak to w czwartek mamy
dwie godziny.. Na angielskim strasznie z Irenką nam odbiła głupawka.
Zaczęłyśmy pisać wypracowanie, ale w trakcie coś nas rozśmieszyło tylko
jeszcze nie wiemy co.
Ja: Jula zapomniała jak ma na imię i wyszło na to,
że nie ma imienia, więc przechrzciłam ją na "Mietka Żula" xD Wyszło na
to, że na całym wypracowaniu napisałyśmy tylko literę "W" ;)
Jula: A teraz proszę o spokój! Pisałyśmy a przynajmniej udawałyśmy że piszemy
tylko 10 minut. Potem zadzwonił dzwonek, i poszłyśmy szczęśliwe do domu.
Odprowadziłam Irenę i pojechałam do domu. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz